12 powodów, dla których rez. Diable Skały w Bukowcu warto zwiedzić w wakacje?
Rezerwat „Diable Skały” w Bukowcu to idealne miejsce na wakacyjną wędrówkę dla dzieci i rodziców, miłośników natury oraz chcących aktywnie spędzić czas wolny. Warto go odwiedzić z kilku powodów:
1. Jeśli ktoś lubi spacerować oraz podziwiać przyrodę w ciszy i spokoju, to jest to miejsce w sam raz dla niego. Ze względów na położenie rezerwatu, szlak nie jest zatłoczony.

2. Rezerwat „Diable Skały” położony jest na szczycie Bukowiec (503 m n.p.m.) na Pogórzu Rożnowskim. Podążając szlakiem, przy okazji można zostać zdobywcą szczytu.

3. Na Bukowcu zobaczyć można przede wszystkim wychodnie skalne zbudowane z fliszu karpackiego, które posiadają różne ciekawe kształty oraz niektóre wysokość do ok. 15 m.

4. Szlak turystyczny w rezerwacie jest doskonały na rodzinne spacery. Zarówno starsza osoba, jak i dziecko bez problemu przejdzie cały szlak, którego długość wynosi ok. 2,5 km.

5. W rezerwacie znajduje się słynna jaskinia „Diabla Dziura”, której długość wynosi 365 m a głębokość 42,5 m. Jest jedną z ciekawszych jaskiń w obrębie polskich Karpat fliszowych. Znajdują się tu również mniejsze szczeliny, które również mają swoje sekrety.

6. Rezerwat „Diable Skały” kryje w sobie wiele tajemnic, dlatego związane są z nim ciekawe legendy. Podobno harcowały tutaj diabły, no a w „Diablej Dziurze” być może uwięziona jest dziewczyna. Zwiedzając rezerwat, można poszukać śladów legendarnych postaci.

7. Jeśli ktoś interesuje się nietoperzami, to w Bukowcu zobaczyć można miejsca, w których mieszka Podkowiec mały – jeden z najmniejszych nietoperzy w Polsce. Zimą hibernuje w jaskini a latem zamieszkuje poddasze kościoła pw. Niepokalanego Serca NMP.

8. Przy rezerwacie praktycznie nie ma ruchu samochodowego, co sprawia, że jest bezpiecznie. Sam szlak wiodący przez rezerwat jest dobrze oznakowany, dlatego nie ma obawy, że się zgubimy.

9. Magiczny las, który porasta tutejsze tereny, składa się głównie z buków oraz nadaje temu miejscu niezwykły urok. Co ciekawe, nazwa miejscowości pochodzi właśnie od tych drzew.

10. Czas zwiedzania rodzinie z dziećmi zajmie ok. 1,5 godz.. Dojechać tu można zarówno samochodem, jak i również dojść szlakami turystycznymi pieszymi i szlakiem rowerowym. Do Bukowca prowadzi droga asfaltowa, a przy rezerwacie znajduje się wygodny parking.

11. W okolicy Bukowca znajduje się wiele ciekawych atrakcji turystycznych, które można połączyć z wycieczką po rezerwacie. Można stąd dotrzeć m.in. na Jamną, do Bruśnika, do Ciężkowic, do Kąśnej Dolnej, do Bobowej, nad Jezioro Rożnowskie, do rez. Cisy w Mogilnie itp.

12. Dobrą opcją jest aktywne i wesołe zwiedzanie rezerwatu z przewodnikami i animacjami: aktywnezwiedzanie@gmail.com Oprócz poznawania wielu ciekawostek przyrodniczych można świetnie spędzić czas, biorąc udział w grach terenowych lub różnych animacjach przeznaczonych dla dzieci i rodziców.

Autor: Patrycja Turska, Manufaktura Podkowca

Zobacz również:
7 powodów, dla których warto zwiedzić rezerwat Diable Skały w Bukowcu.
Rezerwat Diable Skały należy do najciekawszych na terenie Małopolski. Jest wiele powodów, aby odwiedzić to miejsce.
1. Zobaczymy tutaj zgrupowania okazałych form skalnych (bloki, ściany, progi, mury, występy, grzyby, baszty). Skały sięgają nawet 15 m wysokości.
2. Znajduje się tutaj najdłuższa na Pogórzu Karpackim, i jedna z najgłębszych jaskiń w Karpatach fliszowych – Diabla Dziura. Mierzy ona 365 m długości i 42,5 m głębokości.
3. Występują tutaj stanowiska cennego, chronionego gatunku nietoperza – podkowca małego. Nietoperz ten ma swoje kolonie rozrodcze na poddaszu pobliskiego kościoła, a hibernuje w tutejszej jaskini.
4. Miejsce owiane jest legendami, a to o diable, który spuścił kamień, na którym do dzisiaj widać jego szpony, o zbójcach, którzy mieli tutaj kryjówkę, o skarbach, które w Diablej Dziurze są ukryte, czy o dziewczynie, która do dzisiaj te skarby liczy.
5. Jest cicho i spokojnie. Nie spotkasz tutaj setek turystów. Jest to doskonałe miejsce na wypoczynek na łonie przyrody.
6. Lasy bukowe, od których Bukowiec wziął nazwę. Zwłaszcza wiosną warto przyglądać się tutejszym roślinom (geofitom).
7. Bliskie położenie rezerwatu względem innych atrakcji w okolicy (Jamna 3 km, wieża w Bruśniku 8 km, Bobowa 10 km, Jezioro Rożnowskie 10 km, Skamieniałe Miasto 15 km, rez. Cisy w Mogilnie 19 km).

Rezerwat Diable Skały na Mapa-Turystyczna.pl.

Rezerwat Diable Skały w Bukowcu
Bukowiec należy do najwyżej położonych miejscowości na Pogórzu Rożnowskim. Usytuowany wśród gór i lasów, pozwala na organizację ciekawych wycieczek turystycznych po rezerwacie Diable Skały i najbliższej okolicy. Warto zwiedzić to miejsce wybierając ścieżką przyrodniczą (czerwono-biały szlak). Trasa ścieżki przez rezerwat liczy ok. 2,5 km. Prowadzi pofałdowanym terenem. Różnica między najwyższym i najniższym miejscem na ścieżce wynosi 70 m. Czas zwiedzania zależy od tempa marszu. Turyście kwalifikowanemu przejście zajmie 30 min., a rodzinom z dziećmi godzinę.
Wycieczkę po rezerwacie najlepiej rozpocząć na parkingu (nieopodal kościoła i wejścia do rezerwatu). Z parkingu należy podążać szlakiem w kierunku północnym, a po kilkudziesięciu metrach skręcić na zachód. Trawersując szczyt Bukowca 503 m n.p.m., mijamy skały: Diabeł, Bloki Skalne, Dwie Skały, Urwisko, Samotna Skała, Głaz i dochodzimy do Jaskini Diabla Dziura. Od jaskini wracamy grzbietem i zdobywamy szczyt Bukowiec. Z tego miejsca możemy oglądać ciekawą panoramę na wzgórza Jamnej. Nieopodal znajdują się: skała Grzyb, Kapa, skąd za chwilę dochodzimy do miejsca wyznaczonego na odpoczynek (2 stoły z ławkami). Miejsce to znajduje się nieopodal kościoła i parkingu. Wycieczkę można odbyć również w odwrotnym kierunku.

Podkowiec lubi Bukowiec
Podkowiec mały to jeden z najmniejszych i najbardziej wyjątkowych nietoperzy w Polsce. Występuje na terenach wyżynnych i górskich (Karpaty, Sudety, Wyżyna Krakowsko-Częstochowska). Obszar ten nazywany jest Krainą Podkowca. Jest gatunkiem osiadłym, co oznacza, że nie migruje zbyt daleko, jedynie do kilkunastu kilometrów w ciągu swojego życia. Hibernuje w jaskiniach, nieczynnych kopalniach, tunelach, piwnicach, miejscach stosunkowo ciepłych i dobrze izolowanych. Wiosną zmienia miejsce zamieszkania na ciepłe poddasza kościołów, cerkwi, zamków, dworów oraz innych zabudowań. W tych miejscach samice tworzą kolonie rozrodcze, gdzie na przełomie czerwca i lipca rodzą młode. Gatunek ten żeruje wśród gęstej roślinności. Chwyta owady w locie, zbiera je również z liści lub z powierzchni skał. Doskonałe warunki znajduje w Bukowcu. Hibernuje w jaskini Diabla Dziura, letnie kolonie ma na poddaszu tutejszego kościoła. Wokół jest dużo lasów i gęstych zarośli. To wszystko sprawia, że „Podkowiec lubi Bukowiec!”. Ze względu na występowanie podkowca małego w tutejszym kościele oraz w rez. Diable Skały, został utworzony „Obszar Natura 2000 Ostoje Nietoperzy okolic Bukowca”. Obszar ten obejmuje nie tylko Bukowiec, ale również Paleśnicę, Bruśnik, Bobową, Rożnów, Domosławice.

LIFE+ Podkowiec Towers, LIFE20 NAT/PL/001427 to nowy projekt realizowany przez Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura” i Generalną Dyrekcję Lasów Państwowych, mający na celu wdrożenie całościowych działań ochronnych dla zachowania populacji podkowca małego. W ramach projektu planowane jest wybudowanie 10 wież (schronień rozrodczych), 100 kryjówek przejściowych (domki dla nietoperzy „bat huts”), 5 zimowisk (hibernakula) w różnych miejscach Karpat i Sudetów.

Aby dowiedzieć się więcej o aktualnych wydarzeniach w Krainie Podkowca odwiedź profile:
https://www.facebook.com/KrainaPodkowca
https://www.facebook.com/podkowiec

Jak z Ciężkowic dojechać do Bukowca?
Z Ciężkowic można dostać się tutaj na kilka sposobów. Widokowa trasa przez Bruśnik i Falkową (15 km) oferuje szerokie panoramy na Pogórza Karpackie i Beskid Niski, inna trasa prowadzi dolinami przez Kąśną Górną i Siekierczyną (13 km). Autokarem należy dojechać przez Bobową i Lipnicę Wielką (28 km). Dobrym również rozwiązaniem jest zaparkowanie samochodu na Jamnej (z Ciężkowic 13 km) i przejście pieszo (ok. 45 min.) szlakiem turystycznym.

Legenda Stanisława Pagaczewskiego zamieszczona w książce „Diabelski Kamień”.
Czytelnik, Warszawa, 1961. Wydanie I.
Jaskinia na Bukowcu

Zbójników było sześciu. Wyglądali okropnie, a nazywali się jeszcze okropniej: Pistolet, Wybijoko, Topór, Dusigrosz, Stryczek i Podpalacz. Po prawdzie – to nazwiska ich brzmiały dawniej zupełnie inaczej, i nawet całkiem po ludzku, ale odkąd stowarzyszyli się w celu uprawiania zbójeckiego rzemiosła, przybrali sobie takie groźne miana, aby łatwiej straszyć ludzi i siać między nimi popłoch. Nie chciało im się uprawiać roli, woleli napadać na kupców, którzy na swych wozach wyładowanych towarami ciągnęli z Węgier i na Węgry. Zamieszkali w gęstym lesie w pobliżu Zakliczyna nad Dunajcem i zbudowali sobie drewniany zameczek, otoczony wałami. Po każdym udanym napadzie zwozili do swego gniazda beczki z winem, zwoje miękkiego sukna, pięknie wyprawione skóry dzikich zwierząt, paki toruńskich pierników i torby pełne złotych dukatów. Dobierali się wtedy do beczułek, pili węgierskie wino dzbankami, piekli na ogniu kradzione barany, grali w kości, śpiewali. Przewodził im Pistolet chłop wielki jak dąb, o strasznie długich wąsiskach, które mu przy jedzeniu okropnie przeszkadzały. Ażeby jeszcze groźniej wyglądać, nigdy się nie czesał, toteż włosy, skręcone jak u barana, opadały mu na ramiona. Mówiono o nim, że mył się tylko raz w życiu i to bardzo dawno, gdy był jeszcze małym dzieckiem… Wybijoko był tak silny, że chwyciwszy byka za rogi przewracał go jednym ruchem na ziemię. Dusigrosz – jako że był wykształcony, gdyż umiał liczyć do dziesięciu zajmował się pilnowaniem zrabowanych dukatów. Składał je w dębowych beczkach, które po napełnieniu zakopywał w ziemię. Nad każdą beczułką sadził drzewko i znaczył jego pień tyloma nacięciami siekiery, ile dziesiątek dukatów znajdowało się w schowku. Stryczek – wysoki i chudy jak tyka grochowa – w chwilach wolnych od rabowania kupców kręcił z konopi grube sznury do krępowania więźniów. Najmłodszy ze zbójów, Podpalacz, miał zlecone rozpalanie ognia w zamkowej kuchni. W tym celu chodził całymi dniami po lesie i zbierał suche gałęzie. Rąbanie ich na kawałki było zajęciem zbója Topora, który nigdy nie rozstawał się z olbrzymią siekierą, zawdzięczając jej swoje przezwisko.
Zbóje byli tak okropni, że unikali spoglądania na siebie, aby się wzajemnie nie straszyć. Gdy się dobrze uraczyli winem, śpiewali ułożone przez siebie pieśni, w których wychwalali swą, nadzwyczajną dzielność i odwagę. Darli się przy tym tak przeraźliwie, że cała zwierzyna w promieniu dziesięciu mil uciekała w największym popłochu. Strach łączył we wspólnej ucieczce niedźwiedzia z sarną, wilka z zającem, żbika z jeleniem, orła z kuropatwą…
Trzeba jednak dla sprawiedliwości przyznać, że owi krwiożerczy zbóje nie robili żadnej krzywdy ludziom ubogim, często nawet rozdawali im zrabowane towary i pieniądze. Pistolet bardzo lubił dzieci — ale dzieci uciekały od niego z płaczem, gdyż był wielki i brodaty. Stryczek najchętniej bawił się z kotami – nosił je za pazuchą, karmił mlekiem, głaskał. Topór, chłop srogi i okropnie kostropaty – lubił śpiewać czułe pieśni o zaklętych dziewicach i pięknych królewiczach. Jego śpiew przypominał wycie wilka w księżycową noc, nie było chyba na świecie drugiego człowieka tak pozbawionego słuchu jak Topór. Podpalacz wzruszał się byle czym i płakał jak bóbr. Idąc przez las stukał kijem w ziemię, aby broń Boże nie nadeptać jakiegoś niewinnego robaczka.
Żyłoby się im – jak z tego widać – przyjemnie i wygodnie, gdyby nie jedno poważne zmartwienie. Oto żaden z nich nie umiał szyć ani cerować. A przecież w zbójeckim zawodzie często się zdarza bójka, a w bójce, jak wiadomo, ubrania się drą, guziki odpadają. Martwili się bardzo i obmyślali całymi dniami, jak by temu zaradzić. Pewnego razu Pistolet, jako wódz, zarządził wspólne rozmyślanie nad tą poważną sprawą.
Już po godzinie myślenia poprosił o głos zbójca Podpalacz: – Mam pomysł. Jeżeli obetniemy wszystkie guziki od naszych ubrań, nie będą wtedy odpadać i nie będziemy się musieli martwić, jak je przyszyć.
Strasznie się zbójom ten pomysł spodobał. Sięgnęli do noży i już mieli się zabrać do obcinania guzików, gdy dowódca dał znak ręką, że chce przemówić.
– Pomysł Podpalacza jest bardzo dobry – powiedział – ale czy pomyśleliście, drodzy bracia, na czym będą się trzymać nasze lachy, jeżeli pozbawimy je guzików?
Zapadło ponure milczenie. Istotnie – nie pomyśleli o tym.
A projekt Podpalacza wydawał się taki prosty… Zmarkotnieli, aż przestali rozmyślać i sięgnęli po kubki z winem, aby się rozweselić. Wtedy poprosił o głos zbójca Wybijoko: – Łatanie ubrań, cerowanie i przyszywanie guzików to jest babska robota. Trudno, żeby zajmowali się nią tak szlachetni wojownicy jak my. Dobrze mówię?
– Dobrze. Dobrze. Wybijoko jest mądry odezwały się głosy pozostałych zbójów.
Wobec tego mówca ciągnął dalej:
– Dlatego też proponuję, drodzy kamraci, abyśmy sobie zmówili jaką dziewczynę do pomocy w gospodarstwie. Dziewczyna taka mogłaby nam naprawiać podarte ubrania, przyszywać guziki, gotować, palić w piecu, sprzątać… A wtedy my, zbywszy się tych niewygodnych i niegodnych mężczyzny zajęć, moglibyśmy więcej czasu poświęcać na zajęcia szlachetne, to znaczy rabowanie, picie wina, śpiewanie i grę w kości.
– Dobrze mówi! – huknęli społem zbóje, którym się już dało we znaki kawalerskie gospodarstwo. — Tylko skąd wziąć taką dziewczynę? Czy jakaś gospodarska córka zechce służyć u zbójników?
– Każda zechce, jeśli jej złotem przed oczy błysnąć – powiedział Pistolet. – A złota mamy dosyć. Zarobi sobie dziewucha na wiano. Lepszej służby nie znajdzie nawet na książęcym dworze.
Uradzili więc zbóje, że nazajutrz skoro świt pojadą do Zakliczyna, aby zgodzić dziewczynę do pomocy. Żałowali tylko, że wcześniej nie wpadli na podobny pomysł.
Jak uradzili, tak zrobili. Na drugi dzień zajechali konno na sam środek zakliczyńskiego rynku i ogłosili, że szukają dziewczyny do pomocy w gospodarstwie. W Zakliczynie odbywał się właśnie jarmark. Zjechali się chłopi z bliskich i dalekich stron: z Czchowa, Ciężkowic, Paleśnicy, Siemiechowa, Gromnika, Siekierczyny, Bruśnika, ba, byli nawet ludzie spod Starego Sącza i Grybowa. Zakliczyńskie jarmarki były sławne, a największą sławą cieszyły się buty wyrabiane przez zakliczyńskich szewców. Tłumnie więc było na rynku i wesoło. Cieszyły oko piękne garnki gliniane ze starego Sącza, malowane meble z Podegrodzia, sukna z Ciężkowic, koszyki z Gromnika… Na kramach piętrzyły się zwoje słynnej kiełbasy tuchowskiej obok stosów pieczywa, będącego specjalnością piekarzy z Wojnicza.
Ale wszystkie te wspaniałości przestały ludzi interesować, skoro w tłumie rozeszła się wieść o tym, że słynni zbóje poszukują dziewczyny do gospodarstwa. Od razu też zgłosiła się niejaka Kasia Maciaszkówna, córka rolnika z Lusławic. Dziewczyna nie była uboga, toteż nie pchnęła jej do tego bieda, ale nieograniczona chciwość. Słyszała wiele o zbójeckich skarbach i w głowie się jej przewróciło. Zachciało się jej zbójeckich dukatów. Myślała sobie, że szybko i łatwo się wzbogaci, a wtedy podziękuje za służbę i wyjdzie za jednego parobka z Wojnicza, którego sobie już dawno upatrzyła na męża. Temu chłopcu było Marcin na imię. Dobrali się oboje z Kasią, jak w korcu maku. Z karczmy nie wychodził, pił całymi dniami i nocami, robił awantury, a od pracy uciekał jak diabeł od święconej wody. Był mocny, więc się go wszyscy bali i ustępowali mu z drogi.
Kasia, nic nawet nie powiedziawszy rodzicom, ugodziła się ze zbójami i zabrała się z nimi do zameczku szczęśliwa, jak by ją kto na sto koni posadził. Zdawało się jej, że służba będzie lekka i wesoła. Nie wiedziała wcale, co to znaczy robota, bo w domu całą pracę zwalała na młodszą siostrę, sama zaś siedziała godzinami przed lustrem, rozczesując i plotąc warkocze, dobierając różnobarwne wstążki. Ale zawiodła się srogo. Zbóje nie na to zgodzili służącą, żeby wszystko zostało po staremu, ale po to, aby sobie odpocząć. Od pierwszego dnia miała pracy powyżej uszu. Kiedy jeszcze wszyscy zbójnicy chrapali na sześć głosów, musiała wstawać, żeby rozpalić w kuchni ogień. Biegała do lasu po drzewo, sama doiła krowy, karmiła świnki, sypała kurom ziarno. Jedynie końmi zbójnicy opiekowali się sami. Gdy po obfitym śniadaniu udawali się na wyprawę, Kasia zabierała się do sprzątania. Musiała się szybko uwijać, żeby zdążyć z ugotowaniem obiadu na południe. A tu trzeba było drew do ognia dorzucać, po wodę do leśnego źródełka pobiec, ziemniaków obrać cały cebrzyk, mięso przyprawić, chleba na piec, wino z loszku przynieść, naczynia pomyć… Zbóje wracali zmęczeni i głodni. A gdy obiadu nie było na czas, tak zgrzytali zębami, że aż w Czchowie było słychać, nie tylko w Zakliczynie.
Nie miała Kasia czasu na spoczynek w ciągu dnia. Całe popołudnia spędzała na łataniu podartej odzieży, przyszywaniu guzików, czyszczeniu obuwia. A później musiała swym panom zgotować wieczerze, i to taką, aby nie byli głodni, a więc źli. Wieczorem nóg nie czuła, tak była zmęczona. Szybko się jej to zajęcie znudziło i zaczęła przemyśliwać nad tym, jak by tu wrócić do domu, oczywiście z dobrą zapłatą… Ale zbóje nie chcieli nawet o tym słyszeć. Powiedzieli jej, że zapłacą, ale dopiero gdy się skończy drugi rok pracy. Kasia gorzko płakała wspominając dobre czasy w rodzinnym domu. Jej białe ręce szybko stwardniały i stały się szorstkie. Ramiona bolały ją od nosideł, a oczy poczerwieniały od dymu.
Tymczasem zbójcy, zwolnieni z zajęć domowych, całe dnie spędzali na łowach, planowaniu nowych napadów, śpiewach i pijatykach. Wieczorami wszystkie okna w zameczku jarzyły się od świateł, a z wnętrza dolatywał śpiew, a raczej ryk pijanych kompanów.
Pewnego dnia, w czasie nieobecności zbójów, przyszedł do zameczku stary żebrak i zastał Kasię zajętą pieczeniem chleba.
– Dobra dzieweczko – rzekł do niej – poratuj głodnego człowieka kawałkiem chleba… Od dwóch dni nic w ustach nie miałem prócz źródlanej wody, idę resztką sił…
Kasia, która nigdy w życiu nie była głodna, odburknęła niechętnie:
– Nie mam chleba dla dziadów.
– Napiekłaś już tyle bochenków – powiedział żebrak — że kilka kromek nie zrobi ci żadnego ubytku. Jestem bardzo głodny. Tułam się sam po świecie, z łaski ludzkiej żyję i dobrego serca.
– Nie dam nijakiego chleba, boby się moi panowie na mnie gniewali.
– Jacy panowie?
– Zbójnicy.
– Nawet zbóje mają lepsze serca niż ty, niedobra dziewczyno! – zawołał na to staruszek. – Żebyś tylko kiedy nie musiała służyć jeszcze gorszym panom niż oni — pogroził jej na odchodnym.
— E, idź, stary dziadu — krzyknęła za nim Maciaszkówna — bo jak tu będę z tobą gadała, to mi się chleb spali!
Pod wieczór wrócili zbóje obładowani łupami. Udało się in obrabować pod Wojniczem bogatych kupców, ciągnących z Krakowa na Ruś, do Jarosławia i Przemyśla. Pięć wielkich wozów krytych płótnem wtoczyło się na podwórze zbójeckiego zamku. Pistolet był w dobrym humorze, zapowiadał się bowiem wesoły wieczór. Maciaszkówna, pewna, że otrzyma od zbója jakąś cenną nagrodę, opowiedziała o wizycie starego żebraka i pochwaliła się, że odmówiła mu kawałka chleba.
— Bo to przecie dla was ten chleb piekłam, a nie dla dziadów — zakończyła.
Ale przeliczyła się niedobra dziewczyna, bo oto Pistolet zapłonął gniewem:
— Jakżeś ty mogła biednego człowieka odegnać! — krzyczał. — My są dość bogaci, coby i sto dziadów wyżywić! Trza mu było dać chleba, kiej był głodny i grzecznie prosił!
A gdy Maciaszkówna chciała się jeszcze usprawiedliwiać, trzasnął pięścią w stół i zawołał:
— A niech cię diabli wezmą!
Jeszcze nie ukończył tych słów, a już w kuchni zrobiło się czarno jak w mogile, powstał okropny szum i świst, a w następnej chwili, gdy ciemność zelżała — dziewczyny już nie było. Jeno na drewnianej podłodze widniały wypalone ogniem ślady diabelskich kopyt, a w powietrzu unosił się dym cuchnący siarką.
Zbóje spoglądali po sobie z szeroko otwartymi gębami. Nawet im, choć byli przyzwyczajeni do różnych okropności, zrobiło się strasznie. W końcu Pistolet odezwał się do swych kamratów:
— No, to ją diabli wzięli. Zasłużyła na to. A ty, Stryczek, bierz bochen chleba i woreczek złota, siadaj na konia i gnaj za dziadem. A nie wracaj, dopóki go nie znajdziesz. Powiedz mu, że niedobrą dziewczynę diabli porwali, a to złoto przysyła mu sam wódź zbójów, słynny na cały świat Pistolet, żeby już nie musiał chodzić po prośbie.
Tej nocy zbóje bawili się jak nigdy. Już koguty piały na świtanie, gdy pogasły w zamku światła i wesoła a dzika kompania udała się na spoczynek.
Na drugi dzień przyszedł do zbójeckiego gniazda ów Marcin z Wojnicza, z którym się Maciaszkówna chciała żenić. Gdy mu zbójnicy powiedzieli, co się stało z dziewczyną, postanowił wyrwać ją z diabelskich pazurów. Podobała mu się bardzo, choć wiedział, że nie miała dobrego serca.
Liczył też na to, że zbójcy dobrze jej zapłacą, za dotychczasową służbę i że za to zbójeckie złoto będą sobie mogli wystawić piękną chałupę, kupić dużo ziemi, krów, koni i w ogóle wszelkiego dobytku. Postanowił więc jak najszybciej odnaleźć jakiego diabła, który by mu powiedział, gdzie się Kasia znajduje. W tym celu poszedł za dnia na cmentarz, odkopał pierwszą z brzegu mogiłę i wyjął z wieka trumny deskę z wybitym sękiem. Z tą deską pod pachą poszedł wieczorem do karczmy, a gdy przyłożył oko do dziury, zobaczył diabła. Siedział okrakiem na szynkwasie i zapisywał w księdze nazwiska największych pijaków. Chwilami rżał z uciechy jak lekko zwariowany koń i bił się długim ogonem po bokach, a nogi to mu zwisały długie jak badyle, zakończone orlimi szponami. Oczywiście nikt prócz Marcina tego diabła nie widział. Wszyscy pili, kłócili się lub tarmosili, bo wódka lała się strumieniami. Diablisko od razu spostrzegło się, że go Marcin wypatrzył, więc odezwało się do niego głosem, który brzmiał jak zgrzyt żelaza po szkle:
– Czego chcesz ode mnie?
– Powiedz mi, gdzie jest Kasia Maciaszkówna?
– W jaskini na Bukowcu – odparł diabeł. – Za karę, że miała twarde serce dla biedaka i że służyła zbójnikom, ma odtąd liczyć piekielne pieniądze, dopóki jej kto nie wybawi.
– Gadaj, diable, jak ją można wybawić?
– Tego ci nie powiem, bo mi nie wolno. Ja jestem tylko od pijaków, a nie od chciwców. Ale idź na Bukowiec, to się dowiesz. Tylko musisz mieć ze sobą drzazgę z tej deski, przez którą na mnie patrzysz.
Poszedł więc Marcin do groty na Bukowcu. Słońce się już schylało ku zachodowi, gdy stanął przed wejściem do groty.
Siedział tu na kamieniu garbaty diabeł, drapiąc się pazurami po grzbiecie. Ubrany był w czerwony fraczek, jedną nogę miał końską, a drugą krowią. Marcin zapytał się go, czy wie coś o niejakiej Kasi Maciaszkównie, którą porwano ze zbójeckiego zameczku podle Zakliczyna.
– Wiem o niej, wiem – zachichotał diabeł. – Właśnie tędy ją znosili do piekła… Tak, tak. Bo ta grota stanowi jedno z dziesięciu tysięcy wejść do piekła.
– Czy już nie ma dla niej żadnego ratunku? – zapytał znów Marcin.
– Możesz ją wykupić – odpowiedział diabeł – jeżeli dziś po północy przywieziesz nam to wszystko, co się znajduje w paleśnickim kościele, a co nie jest przymocowane. Jeśli jednak czegoś zapomnisz, na nic cała robota. Twoja Kasia nigdy już z piekła nosa nie wychyli. śpiesz się, żebyś obrócił jeszcze przed północą.
Nie trzeba było tego Marcinowi dwa razy powtarzać. Tak mu się widziała żeniaczka z Kasią, że gotów był na wszystko, byle dziewczynę odzyskać. Dlatego też nie zwlekając pognał do Paleśnicy. Gdy przybył do wsi, było już ciemno. Dostał się do kościoła przez okno w zakrystii i nie tracąc czasu począł wyrzucać na zewnątrz to wszystko, co według diabelskiego warunku nie było trwale przymocowane. Wyrzucił w ten sposób mnóstwo rzeczy: lichtarze, świece, dzwonki, kielichy, kapy, ornaty, ampułki do wina, mszały, wota, flakony z kwiatami jednym słowem wszystko, co mu w ręce popadło. Zrobił się z tego ogromny stos. Przeraził się Marcin, że nie potrafi udźwignąć tylu rzeczy na raz. Pobiegł więc do swego szwagra Szymona, zastukał do okna, a gdy Szymon uchylił drzwi, opowiedział mu, że jest w wielkim kłopocie, bo kupił kilka worków mąki i nie ma ich czym zawieźć do Wojnicza. Szymon, który był zamożnym gospodarzem, pożyczył mu wóz i konia.
Marcin podziękował, zaprzągł konia do wozu i podjechał pod kościół. Szybko władował skradzione przedmioty na wóz, nakrył go dla niepoznaki słomą, zaciął konia – i tyle go w Paleśnicy widzieli. Do jaskini na Bukowcu zajechał na godzinę przed północą. Przed wejściem siedział ten sam garbaty diabeł w czerwonym fraczku i palił fajkę.
– Przywiozłeś? – zapytał spluwając przed siebie.
– Przywiozłem.
– Wszystko?
– Wszystko.
– Zobaczymy.
Garbaty gwizdnął, a na ten znak wybiegło z jaskini pięciu diabelskich czeladników, którzy widocznie odbywali tu praktykę.
– Zwalajcie to na ziemię – rozkazał Garbaty.
Jak się diabelskie czeladniki zabrały do roboty, to w mig wszystko zwaliły widłami u wejścia do jaskini. Garbaty przy pomocy kija odkładał na bok jedną rzecz po drugiej i głośno rachował.
– Nie dostaniesz Kasi, mój przyjacielu rzekł wreszcie ze złośliwym wyrazem twarzy.
– Dlaczego? – oburzył się Marcin.
Przywiozłem wszyściutko, jak amen w pacierzu!
– Fuj, nie używaj takich słów – skrzywił się Garbaty. – Zapomniałeś o jednej rzeczy, a wiesz, jaki był warunek…
– Niech mnie diabli wezmą, jeślim czegoś zapomniał! – krzyknął rozeźlony Marcin sądząc, że diabeł pragnie go oszukać.
– A gdzie kościelna miotła? zapytał Garbaty mrużąc czerwone ślipia.
Wtedy sobie Marcin z przerażeniem uprzytomnił, że istotnie zapomniał o miotle, która stała w kącie pod chórem.
A tu już stado diabłów wirowało wokół niego z szumem, gwizdem i chichotem. Nabrało się ich tyle, że tłok był w powietrzu jak na jarmarku.
– Sam na siebie wydałeś wyrok – rzekł Garbaty i roześmiał się tak strasznie, że Marcina dreszcze przebiegły od stóp do głowy. Rzucił się do ucieczki z okropnym krzykiem, ale nie zrobił nawet dwóch kroków, gdy ziemia się pod nim rozwarła, a ognista czeluść pochłonęła nie tylko parobka, ale także wóz i konia. Odbyło się to przy wtórze śmiechu diabłów wirujących w powietrzu jak suche liście porwane jesiennym wiatrem.
Podobno raz w roku, o północy, z jaskini na Bukowcu wyjeżdża płonący wóz, zaprzężony w płonącego konia. Siedzą, na nim dwie płonące postacie: Kasi i Marcina. Ognisty wóz błądzi po leśnych drogach w pobliżu jaskini, a gdy pierwszy kur zapieje, zapada się pod ziemię wśród diabelskiego chichotu i szumu drzew, giętych wichurą do samej ziemi. A kto taki wóz zobaczy, ten nie dożyje następnego roku…

Zobacz również profil „Aktywne wycieczki w rez. Diable Skały w Bukowcu”.

Dowiedź się więcej na temat podkowca małego, nietoperza który w rez. Diable Skały w Bukowcu ma letnie (poddasze kościoła) i zimowe (jaskinia Diabla Dziura) miejsca bytowania: https://www.facebook.com/DiableSkalyaktywnewycieczki

Mapa, tekst: Piotr Firlej
Zdjęcia: Aneta Adamczyk